Zastanawiałam się niedawno nad romantyczną ideą bratnich dusz, drugich połówek, tego właściwego jedynego. Czy te wierzenia na temat związków pokazywane w filmach, romansach robią nam więcej złego niż dobrego. Osobiście nie wierze, że istnieje coś takiego jak ten jedyny właściwy? Jaka jest recepta na udane partnerstwo?
Z tego co zaobserwowałam to najbardziej zgrane i szczęśliwe pary jakie znam, to pary, które zamiast wchodzić w oczekiwania, roszczenia, samo poświęcanie się i inne schematy zakasały rękawy i każde z partnerów wzięło się za prace nad samym sobą. Wszyscy po czasie odpowiadali, iż byli wdzięczni za trudy związku bo relacja naprawdę działała jak motor w ich rozwoju. Związek ewoluował wzmocnił się. Znam np parę, w której partner po przepracowaniu przez swoją żonę problemu z ojcem alkoholikiem stracił kompletnie ochotę na picie alkoholu. Problemy w zawiaskach rozwiązuje się w jedyny skuteczny sposób, pracując nad własnym cieniem. Po przez relacje z drugą osobą odkrywamy samych siebie. Nikt bardziej niż nasz partner nie pokazuje nam nie odkrytej części naszej osobowości. Świadomość tego faktu jest, podstawą świadomego związku. Bez tego nie ma otwarcia na drugiego człowieka. Związek staje się zbiorem oskarżeń projekcji i wyobrażeń obu stron, wydaje nam się, że podejmujemy decyzje, ale tak naprawdę wszytko idzie starym wytartym torem kodów naszego dzieciństwa. Trochę jak w serialu Westworld, gdzie roboty przeżywały codziennie na nowo ten sam dzień, sądząc, iż same podejmują decyzje, nie mając świadomości tego, iż są zaprogramowane.
Oglądałam filmik Teal Swan o koncepcie bratnich dusz. Powiedziała na nim, że schodzimy na ziemie w dużym towarzystwie, i łączą nas już schodząc tutaj duchowe kontrakty. Głownem tematem teraz w to przepracowania jako ludzkość na planie związków, jest poczucie odrzucenia i tak zwana warunkowa miłość, nic więc dziwnego, iż na skale globalną jest to przewodnie wyzwanie w relacjach. Idea zaproponowana przez Hollywood, na temat bratnich dusz, jest jej zdaniem nie prawdziwa. Bratnie dusze to często osoby, które dają nam w życiu największe wyzwania.
Żyjemy w czasie kiedy odkrywamy nową jakość zarówno męskiego i żeńskiego. Widać to po tym na skale obserwowane są trudne relacje, matka – córka i ojciec – syn. Tak naprawdę pokoleniowo każde pokolenie, czyni krok w kierunku uwolnienia i zbalansowania tych aspektów. Nasze babcie wyzwalały się, buntowały na masową skalę przeciwko sile patriarchatu, ich córki nasze matki, poszły o krok dalej znalazły własny głos i promowały niezależność i wolność, my wprowadzamy świadomość przede wszystkim na poziomie emocjonalnym…następne pokolenie będzie pracować na następnym jeszcze wyższym poziomie. Z mężczyznami jest podobnie. Dlatego, że pracujemy nad świadomością czucia w zbiorowości w związkach partnerskich jest tyle chaosu, i dlatego też dla nas naszego pokolenia są one tak ważne. Dużo ważniejsze niż dla pokoleń przed nami. Na zbiorową skalę, odkrywamy teraz, iż dobra relacja może się udać tylko kiedy mamy dobrą relację z samym sobą.
Napisze o kimś kogo uważam za bratnią duszę lub przynajmniej łączył mnie duchowy kontrakt. Relacja z ojcem to nasze partnerstwo. Jest to pewne uproszczenie gdyż, w partnerstwie praktycznie jest wszystko. Więc na własnym przykładzie mówiąc, miałam kiedyś bardzo wyidealizowany obraz mojego tatusia, więc teoretycznie powinnam mieć łatwe i miłe związki. Kogo natomiast przyciągałam, niedostępnych dla mnie emocjonalnie partnerów. Schemat powracał i powracał, jednocześnie idealizowałam swoich partnerów. Krocząc ścieżka duchowego rozwoju wiedziałam, iż coś to oznacza. Pracując nad relacją z ojcem, odkryłam, że tak naprawdę go nie było dla mnie. Mój tata zarabiał na życie za granicą, i moje życie było ciągłym czekaniem. Tata był rarytasem gościem w domu, niestety także emocjonalnie nie obecnym. Wyidealizowałam sobie naszą relacje w marzeniach ale podświadomie bardzo chciałam jego uwagi. Poza tym rozwód rodziców złamał mi serce. Podświadomie jako dziecko stanęłam “po stronie” mamy rodzica, który był ze mną i odrzuciłam ojca, zamknęłam serce na niego. Tęsknota za ojcostwem była zepchnięta do ciemnych meandrów mojej podświadomości i nigdy nie ujrzała by światła dziennego, gdyby nie pojawienie się…. bratniej duszy. I wróćmy teraz do tematu, jak rozpoznać bratnią duszę w partnerstwie. Z każdym naszym partnerem seksualnym mamy duchowy kontrakt, oczywiście nie tylko z nimi. Patrząc z perspektywy czasu widzimy, że czasem spotykamy partnerów, który nam pokazują jedną rzecz…czasem kilka lat to trwa, ale jest to jedna, kilka lub, kilka rzeczy. Mój koncept na bratnią dusze jest taki, że z takimi ludźmi tych rzeczy jest bardzo dużo. Dobrze przepracowana relacja z bratnią duszą jest najlepszą rzeczą, która może się przydarzyć ale może też być i najczęściej jest najbardziej bolesną. I niestety dla naszego pokolenia bardzo często tak jest. Kiedy spotykamy bratnią duszę czujemy więź, często też i strach. I mamy oczywiście wiele bratnich dusz i będą one współpracowały z nami w zależności od tego na jakim etapie jesteśmy. Po wyjściu z relacji z mężczyzną z którym duchowy kontrakt zawierał sprawienie mi tak wielkiego bólu, iż wstąpiłam na ścieżkę rozwoju duchowego spotkałam moją bratnią duszę, jedną z wielu. Była to relacja z mężczyzną, który mnie odrzucał i nie chciał się zdeklarować do niczego. Nasza relacja przechodziła przez wiele etapów, za każdym razem kiedy przepracowałam w sobie coś, co kontakt z nim mi dawał, następowała mała śmierć w relacji i małe odrodzenie. Zdałam sobie dzięki tej relacji, że nie daję sobie prawa do głosu, do wyrażania siebie, do tego, żeby kochać i przyjmować, do tego by czuć to co czuje. Nie znałam także znaczenia własnych granic nie wiem nic o równowadze miedzy dawaniem i braniem, nie wiem nic o wolności i o odpuszczaniu przywiązania. On otworzył mi drogę do własnej kreatywności, do tego, iż poczułam się dobrze ze sobą i z własna seksualnością, do tego bym stała się bardziej asertywna, i do prawdy, że miłość to miłość do samego siebie. Dowiedziałam się tego pracując ciężko nad tym co było…co widziałam w moim lustrze. Mojej bratniej duszy. Co on wyciągnął z naszej relacji, to jest już sprawa jego duszy i jego rozwoju. Tu pojawia się następny schemat, który widzę u kobiet. Nie nasza sprawa czego ON ma się nauczyć w relacji z nami. Wcale nie musi to oznaczać tej samej intensywności z jego strony. Jest jest jego rozwój. Nam kobietom ciężko jest opanować impuls wchodzenia w przestrzeń jego rozwoju.
Koncept tego jedynego właściwego, daje nam kobietą rodzaj iluzji w której cały czas czegoś szukamy, tak na prawdę każdy nasz mężczyzna na ten moment jest tym właściwym. Moja bratnia dusza z tamtego czasu odeszła. W tamtym czasie, miałam ogrom wielkich emocji i uczuć. Teraz już tego nie ma, i jego też już nie ma. Odszedł w miłości, wdzięczności i spokoju. Tak się dzieje, kiedy lekcja z danym człowiekiem po prostu się kończy. Jednak, życie jest ciągłym przepływem…jak tylko się otwarłam pojawiła się nowa bratnia dusza. Jakże inna od poprzedniej, jednak towarzyszy mi również z nim to samo jak poprzednio uczucie, czuję go jakby pod skórą. Próbuję starych schematów, rzeczy które nauczyłam się poprzednio….lecz to nie działa. Nowy człowiek nowa przestrzeń do odkrycia. Nie wiem czy on zostanie przy mnie lata, a może jeden dzień. To nie jest istotne. Już widzę, że jeśli w poprzedniej relacji chodziło o puszczenie czegoś, tu chodzi o przyjęcie. Wolność jest przyjęciem akceptacją tego co jest. Jeśli poprzednio uczyłam się o wyznaczaniu granic tutaj uczę się o panującej miedzy nimi przestrzeni. Lekcje podobne ale nie takie same, poznanie w wiele głębszym wymiarze.
Na zakończenie chce napisać, o ile bogaciej jest patrzeć na naszych wybranków serca w ten sposób i odpuścić sobie wszystkie iluzje o tym jednym jedynym właściwym, które nie tylko mija się z celem ale zawsze przyniesie nam rozczarowanie.
autor : Sylwia Bartosz